Trudny przypadek Grzegorza Krychowiaka
04:50Wczorajsza wygrana zespołu PSG nad Barceloną (4:0) w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów dla Grzegorza Krychowiaka miała słodko-gorzki smak. Wszak Polak przychodził do Paryżan właśnie po to by osiągać wielkie sukcesy (jeszcze większe niż w Sevilli). Jednakże nie w charakterze obserwatora z trybun. Czy polski pomocnik ma jeszcze czego szukać w Paryżu?
Na pierwszy rzut oka transfer ten zdawał się dla wielu tym z
gatunku idealnych. Reprezentant Polski po udanym w wykonaniu naszej
reprezentacji Euro 2016 zamienił mocną Sevillę na jeszcze mocniejsze PSG. Awans
do najwyżej ligi, top topów. Suma? 30 mln euro, najdroższy polski piłkarz w
historii. Okoliczności sprzyjające? Krychowiak zna Francję: grał w tej lidze
wiele lat (Reims, Nantes, Bordeaux), ma dziewczynę Francuzkę, zna język,
kulturę; zna trenera Unaia Emery’ego ( z nim pracował w stolicy Andaluzji), zna
nawet dyrektora Oliviera Letanga z czasów gry w Reims. Aklimatyzacja wydawała
się sprawą naturalną i bezproblemową. W całej tej dyskusji zapomniano jednak
najwyraźniej o najważniejszym czynniku: aspekcie stricte sportowym.
To, że Krychowiak przerastał Sevillę i był gotowy na
transfer – to jedno. To zaś, jaki klub
wybrał do dalszej kariery – to drugie. A moim zdaniem zdecydował, co może brzmieć
jak paradoks ze względu na wyżej wymienione korzystne warunki, najgorzej jak
mógł. I nie pomoże tu żadne zaklinanie rzeczywistości przez polskich kibiców
czy dziennikarzy.
Wypowiedź co najmniej dyskusyjna. W rzeczywistości bowiem projekt „Krychowiak w PSG” od początku był skazany na pożarcie, tak samo z resztą jak wyjazd Bartosza Kapustki do Leicester (o czym pisałem swego czasu tutaj: http://footbar.org/post/glowne/3571,kapustka-w-leicester-watpliwy-sens-tego-transferu).
- To świetny piłkarz. Niestety w PSG mu nie idzie. Coś jest nie tak jeśli chodzi o zgranie z zespołem - powiedział były reprezentant kraju Roman Kosecki komentując sytuację polskiego pomocnika.
Wypowiedź co najmniej dyskusyjna. W rzeczywistości bowiem projekt „Krychowiak w PSG” od początku był skazany na pożarcie, tak samo z resztą jak wyjazd Bartosza Kapustki do Leicester (o czym pisałem swego czasu tutaj: http://footbar.org/post/glowne/3571,kapustka-w-leicester-watpliwy-sens-tego-transferu).
Inna liga, inne problemy – ale mechanizm jest ten sam: tu i
tu polski piłkarz poszedł do nieodpowiedniego klubu ze względu na wewnętrzną
rywalizację zawodników. Pamiętam komentarze do mojego artykułu na temat
Kapustki, ten hejt. Pamiętam zapewnienia kibiców, że przecież jest młody,
zdolny – na pewno sobie poradzi. A Krychowiak? To, że błyszczał nawet w
starciach z Barceloną i Realem w lidze hiszpańskiej miało z automatu zapewnić
mu miejsce w pierwszym składzie PSG. Jak dziś wiemy, nie zapewniło.
Nieobecność Krychowiaka nawet na ławce rezerwowych we
wczorajszym spotkaniu z Blaugraną pokazuje dobitnie, gdzie jeszcze niedawno był
Polak, a gdzie jest teraz. Jeden z głównych aktorów w spektaklach Sevilla – Duma
Katalonii/Królewscy, dziś zesłany do rezerw Paryżan. Zesłany, trudno to nazwać
inaczej. Klub korzysta z tego, że Polak miał kontuzję i zasłaniając się tą
okolicznością pozbywa się kłopotu jakim jest dla niego reprezentant Polski. Niewyobrażalne
wydaje się by np. Gareth Bale po urazie miał początkowo grać w trzecioligowej
Castilli by dopiero z czasem wrócić do składu pierwszego zespołu Realu Madryt.
Odpowiedź na pytanie dlaczego Krychowiakowi nie wiedzie się
we Francji jest prosta: zwyczajnie przegrywa rywalizację o miejsce w składzie z
Verrattim, Mottą, Matuidim i Rabiotem. Jest piątym do składu, piątym kołem u
wozu. A od biedy w środku pola zagrać może także di Maria. PSG to drużyna nieco
inna niż Sevilla, bardziej ofensywna i wymagająca dla pomocnika. Sama zdolność
do odbierania piłki czy waleczność nie wystarczą, a Polaka w ciągu miesiąca nie
da się „przerobić” na posyłającego otwierające prostopadłe podania zawodnika.
Od początku swojej obecności w Paryżu grał zbyt wolno, zbyt asekurancko, a z
czasem pojawiły się u niego nawet błędy w obronie do czego już w ogóle kibice
nie byli przyzwyczajeni. I nagle Krychowiak stracił wszelkie atuty do gry w PSG:
ani nie jest kreatorem, wirtuozem gry, ani też nie jest już tytanem gry
obronnej. Argumenty uprawniające do gry w pierwszym składzie? Obecnie
praktycznie żadne. No może poza tymi 30 mln wydanymi na niego, bo nawet
bogatych szejków mogą boleć zmarnowane pieniądze. Ale też raczej nie na tyle
boleć by Polak mógł częściej niż rzadziej wychodzić na boisko. Często
przywoływany czynnik o tym, iż Motta jest już sędziwego wieku i w końcu
odejdzie na emeryturę przez co zrobi miejsce dla reprezentanta Polski? Może
tak, ale równie dobrze mistrz Francji mając Krychowiaka w obecnej formie po
prostu może wówczas poszukać na rynku transferowym kolejnego pomocnika, który
zastąpi doświadczonego Włocha.
Czy winnym zaistniałej sytuacji jest głównie polski piłkarz?
Moim zdaniem nie tylko. Oczywiście to jego podpis widnieje na umowie łączącej
go z PSG, to on ostatecznie musiał wyrazić zgodę na przenosiny do Paryża.
Jednakże od tego są menadżerowie piłkarscy by w takiej sytuacji przeanalizować
szanse na grę swojego zawodnika i powiedzieć: „Słuchaj Grzegorz, to miłe, że PSG
jest Tobą zainteresowane, ale zastanów się czy warto iść do drużyny, w której możesz
mieć tak mało okazji do regularnych występów”. Bo to, że ruch w postaci
transferu z Sevilli do ekipy z Parc des Princes miał charakter wielce ryzykowny
było od początku oczywiste i nie trzeba było do tego wyrafinowanej wiedzy
piłkarskiej. Motta, Verratti, Rabiot i Matuidi nie grają w PSG od miesiąca. Nikt
z nich nie odda też miejsca w składzie Krychowiakowi, nawet kupionemu za 30 mln
euro. Piłkarski menadżer nie jest tylko od tego by słodzić piłkarzowi, ale
raczej głównie od tego by stawiać go do pionu i sugerować mu bezpieczne opcje.
Optymalne. Wybór PSG nie mieścił się w tych kategoriach ani trochę.
Co powinien zrobić reprezentant Polski w tej sytuacji?
Najprościej byłoby krzyknąć: zmienić klub. Jednakże ja bym dodał: uczynić to z
głową. Uczyć się na własnych błędach. Przeanalizować prawdopodobieństwo swoich
występów. Jeśli to zawodnik uparł się na drużynę Mistrza Francji (mimo iż
menadżer odradzał mu ten krok) – to tym bardziej warto nie powielać takiej
pomyłki. Nie z motyką na słońce, a raczej z chłodnym rozumem. Tym bardziej, że
nie jest to koniec świata. Jeśli Krychowiak latem zmieniłby klub (a nie walczył
bez sensu o pierwszy skład PSG – co zapowiedział i co było powodem tego, iż nie
odszedł w niedawno zamkniętym zimowym okienku transferowym) na bardziej
odpowiedni dla niego, to wówczas ten jeden stracony rok w Paryżu szybko można
będzie puścić w niepamięć. Przez „odpowiedni klub” mam na myśli: o innym stylu
gry i z nieco mniejszą rywalizacją w środku pola. Nie będę tu się mądrzył i
sugerował, który zespół byłby tym „idealny” dla Polaka. Tym bardziej, że
odpowiedź na to pytanie wymagałaby wielu godzin analiz i gry takiej drużyny i
poszczególnych jej pomocników. Jedno wydaje się jednak oczywiste – dalsza
obecność Krychowiaka w Paryżu jest bezcelowa. A zmiana klubu konieczna. W innym
wypadku z bardzo dobrego środkowego pomocnika europejskiej klasy może niebawem
zbyt wiele nie zostać. Co odczuje nie tylko sam zawodnik ale i nasza
reprezentacja. „Grzanie ławy” jeszcze nikogo nie uczyniło lepszym piłkarzem.
0 komentarze